Błękit Żołynia - Tatyna Dylągówka 2:0 (1:0)
Bramki: Sylwester Koba 6', 50'
Skład: A. Gwizdak - G. Dudek, D. Lic, P. Noworol (M. Pawlik 75'), K. Markowicz, P. Jagustyn (K. Tryniecki 73'), Ł. Rupar, B. Danielewicz, K. Urban (K. Kosior 81'), M. Rupar (M. Połeć 78'), S. Koba
Więcej w rozwinięciu...
Tak padły bramki:
6 min. - Piłkę na lewym skrzydle otrzymuje Krzysztof Urban, następnie zwodzi obrońców i dośrodkowuje w pole karne, gdzie do strzału głową dochodzi Sylwester Koba. Futbolówka po jego uderzeniu ląduje w bramce rywali. Błękit - Tatyna 1-0.
50 min. - Złe wybicie piłki obrońcy Tatyny trafia pod nogi Łukasza Rupara, ten błyskawicznie odgrywa do będącego na linii 16 metra Sylwka Koby, który mając przed sobą tylko bramkarza zdobywa gola strzałem w długi róg. Błękit - Tatyna 2-0.
Ogólne podsumowanie meczu:
Do meczu z Tatyną nasz zespół przystąpił bez pauzującego za kartki Bartka Wawrzaszka, po raz pierwszy w podstawowej jedenastce pojawili się za to wracający do gry po kontuzji Damian Lic, oraz dający dobre zmiany we wcześniejszych meczach Bartek Danielewicz. Spotkanie od początku przebiegało pod dyktando gospodarzy. Jeszcze przed zdobytą bramką uderzał Michał Rupar, piłka przeleciała jednak nad poprzeczką. Szybko zdobyty gol nie zmienił przesadnie obrazu gry i nadal to Błękit atakował. Po golu celne strzały oddali jeszcze dwukrotnie Koba oraz Markowicz, jednak wysoki bramkarz gości dobrze interweniował przy górnych piłkach i jedyne co zyskaliśmy to rzuty rożne. Po jednym z kornerów bliski gola był Michał Rupar, jednak po dośrodkowaniu Krzyśka Urbana nie sięgnął piłki, zabrakło centymetrów. Goście nie mogli przebić się pod bramkę Błękitu, a jedyne strzały oddawali z dala od pola karnego, a nawet te próby nie były celne. W kolejnych minutach spotkanie było spokojniejsze, nasz zespół kontrolował przebieg gry i mógł jeszcze pokusić się o podwyższenie wyniku. Będący na lewej stronie boiska blisko linii końcowej Danielewicz wycofał piłkę na 16 metr do Koby, ten jednak nie trafił dobrze w piłkę i nic z tego nie wyniknęło.
Po zmianie stron zaczęło się równie dobrze jak w pierwszej połowie. Gdy w 55 minucie pomocnik Tatyny za brzydki faul na Grzegorzu Dudku dostał drugą żółtą kartkę wydawało się, że jedyne zmartwienie kibiców to jak wysokim zwycięstwem Błękitu zakończy się ten mecz. Tak łatwo jednak nie było i nieoczekiwanie to zespół z Dylągówki zaczął stwarzać dużo groźniejsze okazje na zdobycie bramki. Błyskawiczne kontrataki gości przyniosły kilka świetnych okazji, najlepszy strzelec rywali nie miał jednak swojego dnia i strasznie pudłował. Strzał z rzutu wolnego sprzed pola karnego zatrzymał się na murze, a celne uderzenie z prawej strony boiska skutecznie obronił Gwizdak. Po stronie Błękitu w dobrej sytuacji na hat - tricka znalazł się Koba, jednak po złym wybiciu piłki przez bramkarza i zgraniu od Urbana jego próba lobu okazała się minimalnie niecelna. Im bliżej końca meczu, tym więcej kontr zaczął wyprowadzać nasz zespół, w najgroźniejszej z nich rajd przez pół boiska przeprowadził dobrze dysponowany tego dnia Markowicz, następnie odegrał do strzelca dwóch bramek, piłka zwrotna od Sylwka została zblokowana i trafiła w ręce bramkarza. Ten ostatni jednak futbolówki nie chwycił, przejął ją kolejny raz Konrad, jednak nie zdołał oddać skutecznego strzału, podobnie jak uderzający również w tej akcji Sylwek.
Ostatecznie Błękit zwyciężył 2-0, czym umocnił się na pozycji vicelidera rozgrywek. Dzięki porażce Wisłoka Czarna przewaga naszego zespołu nad trzecim miejscem wzrosła do 4 punktów. Z pewnością cieszyć może gra w pierwszej połowie, kiedy to Błękit był zespołem wyraźnie lepszym. Martwić może natomiast gra w przewadze, bo wówczas straciliśmy kontrolę nad meczem, chociaż ostatecznie spotkanie zakończyło się na "0" z tyłu. W następnej kolejce ponownie gramy w Żołyni, rywalem będzie beniaminek - Rzemieślnik Strażów.