Orzeł Wólka Niedźwiedzka - Błękit Żołynia 2:0 (0:0)
Skład: A. Gwizdak - G. Dudek, P. Noworol (T. Szmuc 78'), R. Noworol, K. Urban, P. Walawender (M. Pawlik 22'), P. Jagustyn, B. Danielewicz (K. Tryniecki 89'), Ł. Rupar (K. Kosior 78'), M. Rupar, S. Koba
Więcej w rozwinięciu...
Tak padły bramki:
56 min. - Młody napastnik gospodarzy powalczył o piłkę z naszymi defensorami w okolicach 16 metra, gracze Błękitu reklamowali faul, a rywal nic sobie z tego nie robiąc uderzył z ostrego kąta tuż pod poprzeczkę bramki Błękitu. Piłka po rękawicach Gwizdaka wpada do siatki w długi róg. Orzeł - Błękit 1-0.
71 min. - Rajd lewoskrzydłowego Orła kończy się dograniem spod linii końcowej na 7 metr do najlepszego strzelca w historii gospodarzy - Mateusza Frączka, ten uderza z pierwszej piłki tuż przy słupku - bramka! Orzeł - Błękit 2-0.
Ogólne podsumowanie meczu:
W meczu z Orłem oprócz pauzującego za kartki Damiana Lica zabrakło także Konrada Markowicza i Bartka Wawrzaszka, a dodatkowo już w 22 minucie z boiska z kontuzją zszedł Przemek Walawender. W pierwszej połowie drużyna gospodarzy zdominowała boiskowe wydarzenia. Gracze z Wólki mogli sobie pluć w brodę nie wykorzystując bardzo dobrych okazji bramkowych, dodatkowo blisko było tego, aby znane piłkarskie powiedzenie, że "niewykorzystane sytuacje lubią się mścić" kolejny raz miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Najbliżej bramki gospodarze byli gdy po niezdecydowaniu naszych obrońców do strzału doszedł napastnik Orła i z okolic 16 metra uderzył po lekkim rykoszecie w słupek. Kilka minut później dośrodkowanie z lewego skrzydła zamykał prawoskrzydłowy gospodarzy i chyba nie spodziewał się, że piłka dotrze aż do niego, bo w prostej sytuacji uderzył tylko w boczną siatkę. Błękit mógł w końcu odpowiedzieć po pięknej akcji, gdy po prostopadłej piłce od Danielewicza, już w polu karnym piętą odgrywał Michał Rupar, do piłki doszedł Sylwek Koba, jednak zamiast uderzać z pierwszej piłki, to przyjmował futbolówkę i tę ostatecznie przejęli obrońcy. Innym razem Sylwek powalczył z obrońcą, rywale reklamowali nieprzepisowe zagranie, a nasz napastnik popędził na bramkę będąc sam na sam z bramkarzem. W tym starciu lepszy okazał się przeciwnik i wygrał ten pojedynek, zyskaliśmy jedynie rzut rożny. W drugiej części gry obraz nie zmienił się wiele. Błękit nieco lepiej wyglądał w początkowych minutach, ale to rywale znów stwarzali groźniejsze okazje. Po jednej z nich Frączek nieco zaskoczony tym, że dostał piłkę przestrzelił w prostej okazji, chociaż trzeba przyznać, że miał mało czasu na reakcję. Pomiędzy obiema bramkami rywali Błękit miał tylko jedną niezłą okazję na strzelenie bramki. Bramkarz rywali minął się z piłką po rzucie rożnym, ale Michał Rupar zamiast uderzać głową przyjmował piłkę jeszcze na klatkę piersiową i przeciwnik zdołał oddalić zagrożenie. Po drugiej bramce gra zupełnie się otworzyła. Błękit przeszedł na grę trzema obrońcami, a na boisku pojawił się nawet trener Szmuc, który zrobił sporo dobrego. Po jednym z jego przerzutów sam na sam z bramkarzem znalazł się Urban, ale znów lepszy był bramkarz. Kolejnym razem nasz trener był faulowany na 18 metrze przed bramką rywali i sam spróbował uderzyć z rzutu wolnego, strzelił jednak nad poprzeczką. Rywale wykorzystując mniejszą liczbę naszych obrońców również starali się atakować i przeprowadzali sporo kontrataków. Żaden z zespołów nie zdołał jednak umieścić piłki w siatce i to Orzeł odniósł w pełni zasłużone zwycięstwo.
Błękit już w drugim meczu z rzędu nie strzelił bramki, z pewnością to jest głównym mankamentem naszej ekipy w ostatnich meczach, bo jesienią żaden z meczów nie skończył się w taki sposób. Rywale zagrali dobre spotkanie i pomimo tego, że Błękit miał kilka okazji nie dopuścił do straty bramki i sami zdobyli dwie. Gra obronna również nie jest już takim monolitem jak w rundzie jesiennej, bo teraz Błękit już od ośmiu spotkań nie potrafi zachować czystego konta. Wciąż jednak wszystko w naszych rękach! Liczymy na lepsze spotkanie i przede wszystkim większą skuteczność już w niedzielnym meczu z Szarotką Rogóżno!