Błękit Żołynia - Sawa Sonina - 0:3 (0:1)
Skład: A. Gwizdak - G. Dudek (M. Połeć 88'), P. Noworol (R. Noworol 46'), S. Bieniasz, K. Markowicz, T. Czarnota, Ł. Rupar (M. Rupar 78'), B. Danielewicz, B. Wawrzaszek (P. Kowalski 87'), S. Koba (K. Urban 46'), M. Dudek
Tak padły bramki:
3 min. - Dośrodkowanie gości z rzutu rożnego dociera na dalszy słupek, gdzie gracz Sawy z bliskiej odległości uderza piłkę głową wprost do siatki. Błękit - Sawa 0-1.
50 min. - Gracze Sawy przejmują piłkę w okolicach połowy boiska i wyprowadzają błyskawiczny kontratak. Zagranie z pierwszej piłki "w trójkącie", następnie wyłożenie koledze wzdłuż bramki, który dopełnia formalności i trafia do siatki. Wzorowa kontra. Błękit - Sawa 0-2.
72 min. - Tym razem akcja drugim skrzydłem gości, kolejne dogranie wzdłuż bramki, błąd popełniają nasi obrońcy oraz bramkarz, którzy dają się wyprzedzić jedynemu graczowi rywali w polu karnym, a ten strzałem z pierwszej piłki z bliskiej odległości, jeszcze pomiędzy nogami Gwizdaka ustala wynik meczu. Błękit - Sawa 0-3.
Ogólne podsumowanie meczu:
W domowym meczu z Sawą trener Szmuc wystawił identyczny skład wyjściowy jak w poprzedniej kolejce w Stobiernej. Samo spotkanie zaczęło się jednak dużo gorzej, a w zasadzie niemal najgorzej jak mogło. Już po trzech minutach Błękit musiał odrabiać straty. W dalszych minutach spotkanie było dość wyrównane, chociaż to rywale wygrywali więcej pojedynków, szczególnie główkowych, przez co gra toczyła się raczej na naszej połowie. Nasz zespół miał kilka niezłych okazji na wyrównanie. Po długim zagraniu od Bartka Wawrzaszka przeciwnik nie doskoczył do piłki i ta dotarła do Tomka Czarnoty, który jednak w niezłej sytuacji uderzył dość daleko obok bramki. Przeciwnicy mogli, a nawet powinni podwyższyć kilka minut później. Nieporozumienie Noworola i Gwizdaka skutkuje stratą piłki i niemal pustą bramką Błękitu. Rywal jednak nie wiadomo czy chciał strzelać (jeśli tak to zrobił to bardzo nieudanie), czy dośrodkowywać (również niecelnie), ale ostatecznie piłka pozostała w boisku na lewym skrzydle, dośrodkowanie z tamtej strefy dotarło do nieobstawionego gracza rywali, który jednak głową uderzył obok słupka. Rywale groźnie zagrywali z rzutów rożnych, ale paradoksalnie to po ich kornerze najbliżej wyrównania był Błękit. Świetnie z kontratakiem zabrał się Szymon Bieniasz, który odegrał do Czarnoty, ten z kolei wypuścił w bój jeszcze lepiej ustawionego Kobę. Sylwek mając przed sobą tylko bramkarza rywali trafił niestety tylko w słupek i wynik pozostał bez zmian. Tuż przed przerwą spora część kibiców Błękitu widziała już piłkę w bramce, ale ostatecznie po trybunach poniósł się jedynie jęk zawodu. Znów główną rolę w akcji odegrał Czarnota, który minął rywala na prawym skrzydle, a następnie płasko dograł w pole karne, tam w okolicach 8 metra piłkę przyjął Marcin Dudek i uderzył na bramkę. Ta minęła bramkarza, ale minęła również słupek i gola nie było.
Po zmianie stron było podobnie jak na początku meczu. Jeszcze nie wszyscy dobrze wrócili na swoje miejsca na trybunach, a strata wynosiła już dwie bramki. Taktyka Sawy od tej pory nie mogła być już inna, niż uważna gra w tyłach i kontrataki. Szczególnie, że rywale na mecz do Żołyni przyjechali w zaledwie 12 - osobowym składzie. Błękit przejął inicjatywę, ale miał z tego jedynie multum rzutów rożnych, po których najczęściej bramkarz wypiąstkowywał piłkę. Odbita futbolówka czasami wracała pod nogi naszych piłkarzy, ale strzały czy to Grzegorza Dudka, czy Łukasza Rupara były niecelne. Raz stały fragment gry omal nie przyniósł bramki, był to jednak rzut wolny. Dośrodkowanie dotarło na głowę Krzysztofa Urbana, ale jego strzał odbił się jedynie od poprzeczki i piłka wróciła w pole gry. Innym razem z rzutu wolnego uderzał Konrad Markowicz, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od muru rywali i zmierzała do siatki. Świetnie zachował się jednak bramkarz Sawy i znów mieliśmy tylko rzut rożny. Po tym jak rywale strzelili trzecią bramkę stało się jasne, że o jakiekolwiek punkty będzie piekielnie trudno. Z każdą upływającą minutą było to także widać na boisku. Błękit złapał kilka razy rywali na spalonych, gdy Ci próbowali kontrataków. Bramkarz rywali musiał się jeszcze wykazać przy strzale zza pola karnego Urbana oraz po akcji Czarnoty, gdy ten wyszedł niemal sam na sam z goalkeeperem Sawy, w obydwu próbach jednak interwencje były skuteczne i nie udało się zmniejszyć rozmiarów porażki.
Błękit nie zagrał wcale złego meczu. Zabrakło nieco szczęścia, gdy dwa razy piłka obijała obramowanie bramki. Źle też ułożyło się samo spotkanie, bo nasz zespół stracił bramki w 3 minucie oraz już 5 minut po przerwie, więc niemal zaraz po wyjściu z szatni. Nie ma co jednak narzekać. Lepiej przegrać grając niezły mecz, bo to zwiastuje, że następnym razem znów powinno być dobrze, gdy dojdzie troszkę skuteczności, niż zremisować grając bardzo słabo, bo sezon jest długi i dobra, równa gra będzie na pewno ważniejsza w ogólnym rozrachunku. Kolejna szansa na punkty już w najbliższą niedzielę w Rzeszowie, gdzie Błękit zagra z drugim zespołem Resovii Rzeszów.